wyświetlenia :

niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 7.

   Pierwszy dzień w nowym łóżku, w nowym domu, w nowym, całkiem odległym ode mnie mieście.
Jak się czułam? Wyśmienicie. Poprzedni wieczór, który spędziłam w towarzystwie zespołu dał mi pewność, że będę czuła się tutaj swobodnie. Każdy z członków One Direction był inny. Różnili się charakterem, wyglądałem, ale łączyła ich silna przyjaźń, co można było od razu zauważyć. Moje obawy, które prześladowały moje myśli, mówiąc, że nie dam rady tutaj żyć stały się całkiem odległe. W końcu, pewnym i jednoznacznym zdaniem mogłam powiedzieć, że jestem spełniona oraz szczęśliwa.
  Noc przebiegła spokojnie. Spałam jak kamień. Nawet najmniejsze hałasy nie były w stanie mnie zbudzić, przez co z rana obudziłam się jak nowo narodzona. W radosnym humorze zmierzyłam w stronę walizki, by wygrzebać z niej mój czerwony, jedwabny szlafrok. Po długich poszukiwaniach - zdobycz odnalazła się, więc bez jakiego kolwiek namysłu narzuciłam ją na siebie i zmierzyłam w stronę drzwi. Na dole panowała głucha cisza, więc po cichutki skradłam się do kuchni, która znajdowała się kilkanaście metrów od mojego aktualnego położenia.
  Ku mojemu zaskoczeniu w pomieszczeniu zastałam Harrego, który siłował się z przyrządem do robienia kawy.
- Może pomogę? - zaoferowałam się, stojąc w progu.
- O, Camille. - odskoczył aż z przerażenia na mój głos.
- Przestraszyłam cię? - zachichotałam cicho.
- Nie, ale z rana wszystkie hałasy działają na mnie pięć razy głośniej niż w rzeczywistości. - zaczął tłumaczyć się ledwo co słyszalnym głosem.
- Oh, przepraszam. - odrzekłam ze skruchą. - Może w zamian to ja jednak zrobię tą kawę? Bo widzę, że coś ci nie idzie to włączanie. - zaśmiałam się.
- Aż wstyd mi... Mieszkam tu już jakiś czas, a chyba jako jedyny nie umiem tego obsługiwać. - odrzekł, ustępując mi z miejsca, jednocześnie przeczesując swoje niesforne loki ręką.
- Oj tam. - machnęłam ręką, podchodząc do niego. - Nie wszyscy są stworzeni do takich rzeczy. - pocieszyłam go, próbując rozgryźć to szatańskie urządzenie.
Minęło kilka minut, póki połapałam się, że ekspres do kawy nie był podłączony do prądu, na co wraz z Harrym wybuchliśmy śmiechem z naszej inteligencji. Dopiero po godzinę wszyscy zaczęli schodzić się do kuchni, podczas gdy ja z Harrym urządziliśmy sobie miłą rozmowę, nie przestając śmiać się i żartować.
Nagle poczułam czyiś dotyk na plecach. Z przerażeniem w głosie podskoczyłam w miejscu odwracając się w tył. Za sobą ujrzałam rozbawionego Louisa.
- Tomlinson, zabiję cię, jeśli jeszcze raz to zrobisz. - pogroziłam mu palcem.
- O, widzę, że druga strona mojej słodziutkiej i kochanej Cam się obudziła. - zaśmiał się.
- Chyba dawno nie widziałeś mnie od tej drugiej strony. - puściłam oko.
- I nie chcę widzieć. - zaśmiał się.
Śniadanie spędziliśmy wszyscy przy jednym stole, rozmawiając. Jednak moja uwaga skupiła się na Niall'u, który co chwila latał do lodówki po coś do jedzenia. Na prawdę byłam w szoku, że tyle można zjeść. Z uwagą przyglądałam się każdemu ruchowi jaki wykonywał.
- Halo, halo, ziemia do Cam. - pomachał mi przed oczami Lou. - Widzę, że nasz blondasek cię zaciekawił. - zwrócił się do mnie.
- Patrzysz na niego jak na jakieś stworzenie z innej ziemi. - dodał Hazza, śmiejąc się.
- Wiadomo - jestem unikatowy. - odrzekł dumnie Niall, przeżuwając kanapkę.
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że można tyle zjeść. - zaczęłam tłumaczyć się. - 8 kanapka... - dodałam z niedowierzaniem.
- To nic, nie widziałaś go w akcji, gdy jesteśmy na obiedzie w Nandos. - odrzekł Zayn, który pomimo, iż była wczesna godzina wyglądał idealnie.
- Oj, już przestańcie, bo się zawstydzę. - przerwał nam blondasek, masując się po brzuchu.
  Po śniadaniu wszyscy powędrowali do swoich pokoi, by wyszykować się na dzisiejszy dzień,
który mieliśmy spędzić na próbie dźwiękowej przed zbliżającym się koncertem. Nowa płyta chłopców wchodzi do sklepów za niecały tydzień, więc czeka ich teraz ciężka praca. Wygrzebałam z walizki czarne szorty, koszule w kratę i białe, krótkie conversy, związałam włosy w niesforny koczek - i tak oto byłam gotowa do wyjścia w niecałe 10 minut. Wchodząc do salonu zauważyłam, że wszyscy już zbierają się do wyjścia. Pośpiesznym krokiem wyszłam na podwórku, na którym stał ogromny bus, który miał przetransportować nas na hale, w której miała być próba.
  Gdy znaleźliśmy się na miejscu, na widok ogromnej areny doznałam szoku. To miejsce mieściło kilka tysięcy fanów, scena była ogromna, a oświetlenie i cały sprzęt było już zainstalowane. Chłopcy popędzili szybko do garderoby i po paru minutach już znaleźli się na scenie z mikrofonami. Wygodnie zasiadłam na krześle, które znajdowało się tuż przy scenie. Lou na mój widok pomachał radośnie, lecz szybko przybrał poważną minę i skupił się na swojej pracy. Zespół co chwila dyrygował choreograf, który pokazywał gdzie w danym momencie mają być. Bycie piosenkarzem to ciężka praca, ale jeśli robisz to co kochasz, nie ma to znaczenia, jesteś w swoim żywiole - nie przejmujesz się zmęczeniem i bezsilnością. Przez cały czas podziwiałam ich poczynania na scenie. Cieszyłam się, że Louisa spotkało takie szczęście, co nie zmieniało faktu, że mu zazdrościłam.
  Podczas przerwy, na scenie zauważyłam Paula, który tłumaczył coś chłopakom. Wyglądał na zdenerwowanego. Zaniepokoiło mnie to, bo rozmawiając z zespołem zauważyłam, że ich wyraz twarzy z przemęczenia przerodził się w strach. Kusiło mnie, żeby tam podpiec, lecz serce mówiło mi, żebym się nie wtrącała, więc przeczekałam to cierpliwie przez całą próbę.
 Po czterech godzinach próby, poszłam pod drzwi garderoby, by spytać się czy wszystko gra.
Niestety widząc ich wychodzących z pomieszczenie moje optymistyczne myśli prysły.
- Wszystko dobrze? - wzięłam za rękę Louisa, który wyszedł z garderoby.
- Nie. - odrzekł wzdychając głęboko.
- Co się stało? Powiedź mi. - powiedziałam do niego.
- Później. - uśmiechnął się na przymus. - Chodź, bus na nas czeka. - wziął mnie za rękę prowadząc.
To było frustrujące. Myśl, że coś się stało dobijała mnie od środka, lecz nie chciałam niczego wymuszać od mojego przyjaciela. Ufałam mu. Prędzej czy później wiedziałam, że mi powie. Wszystko sobie mówiliśmy, więc w milczeniu zmierzyliśmy w stronę wyjścia.
 W czasie drogi powrotnej do domu nikt się nie odzywał. Ta atmosfera panując w autokarze była masakryczna. Chciałam im pomóc, lecz byłam bezradna.
 Gdy dojechaliśmy do domu, Paul wraz z chłopcami udali się do ogrodu, by przegadać parę spraw. Zapewne dotyczących dzisiejszej sprawy. Usiadłam w salonie, włączając telewizję. Z tych nerwów nie zwróciłam uwagi nawet co leci aktualnie. Zastanawiałam się co mogło się dzisiaj przytrafić. Po godzinnej rozmowie wszyscy wrócili do domu, udając się do swoich pokoi. Lou usiadł obok mnie, opierając głowę o moje ramię.
- Dobrze, że jesteś. - odrzekł nagle.
- Też się cieszę, że jestem tutaj... z tobą. - uśmiechnęłam się do mojego przyjaciela.
- Wybacz, za dzisiejszy dzień. - powiedział opuszczając głowę w dół.
- Rozumiem, że nie możesz powiedzieć mi co się stało? - spytałam nagle z poważnym tonem w głosie.
- Mogę i chcę, uwierz. - dodał niepewnie.
- No to słucham cię. - powiedziałam wyłączając telewizor i wpatrując się w niego.
 Kilka minut potrwało, póki Lou zebrał się na siły i w końcu wydusił to w siebie.
- Koncert za tydzień miał być jednym z najważniejszych koncertów w naszym życiu. Jak widziałam zapewne Paul przekazał nam dzisiaj złą wiadomość na ten temat. - zakrył twarz w rękach.
- Jaką? - spytałam łapiąc go za rękę.
- Wszystkie bilety zostały wykupione, miała być masa fanów, gwiazd... W końcu to miał być koncert, na którym mieliśmy świętować trzy lata zespołu. No i piosenka, na którą czekali wszyscy - wykonana w duecie z Adele... - zatrzymał się w tym momencie rozglądając się nerwowo dookoła.
- Z Adele? - wytrzeszczyłam oczy.
- Ta, nic z tego. Okazało się, że poważnie zachorowała i nie może zaśpiewać. To miał być nasz przełom. Pierwszy poważny duet z taką gwiazdą przepadł... Paul powiedział nam, że zdzwonił po najróżniejszych gwiazdach -  Miley Cyrus, Demi Lovato, Leone Lewis, Cher Lyod, nawet Beyonce! Żadna nie może. Albo same mają koncerty, albo są w trasie... - mówił smutno.
- To przykre, ale nie martw się, nawet bez takiej gwiazdy jesteście wspaniali. - objęłam go ręką.
- To nie wszystko. - wstał nagle z miejsca krążąc po pokoju. - Fani są rozczarowani, czekali na to od długiego czasu. Podobno wypisują wszędzie 'Nie przyjdę na koncert!', 'Nie ma po co iść'. - zaczął parodiować. - Co jeśli okażę się, że na koncercie będą pustki? - spojrzał nagle na mnie.
- To nie możliwe. - powiedziałam przekonująco. - Wasi fani są najlepsi jakich można mieć, nie zawiodą was, zobaczysz.
- Wiem, że są wspaniali, ale przeraża mnie ta myśl, że po koncercie będą wypisywać, że są zawiedzeni, że nie lubią nas, że obiecaliśmy coś i nie dotrzymujemy tego. - usiadł ponownie obok mnie.
- Przecież macie jeszcze czas... Znajdziecie jakąś świetną i utalentowaną piosenkarkę na jej miejsce. - uśmiechnęłam się próbując go pocieszyć.
- Utalentowaną i świetną? - spytał się nagle, wstając z miejsca jakby dostał olśnienia.
- Co ci? - spytałam nagle.
- Mam świetny pomysł. - uśmiechnął się nagle do mnie szeroko.
- Tomlinson, co ci chodzi po głowie? - spytałam zaniepokojona.
- Cam, pamiętasz jak śpiewałaś mi na strychu? - podbiegł nagle do mnie, wypowiadając każde słowo z ekscytacją.
- Tak, owszem. - odrzekłem spoglądając na niego niepewnie. - Do czego zmierzasz? - zapytałam.
- Ty zaśpiewasz z nami na koncercie! - krzyknął nagle do mnie.
- Dobry żart. - walnęłam go w ramię. - Lubię twoje żarty. - zaśmiałam się nerwowo.
- Mówię serio. Camille - jesteś świetną piosenkarką. Musiałabyś tylko pokazać chłopakom i Paulowi na co się stać i gotowe. - złapał mnie za rękę mówiąc do mnie głośno. - Za tydzień staniesz z nami na scenie, mówię ci to. - wstał nagle biegnąc po schodach, prawdopodobnie oznajmić jego pomysł reszcie zespołowi.
Podczas, gdy Lou pobiegł szybko na górę, pełna obaw i zszokowana przez parę minut tkwiłam w bezruchu wpatrując się w ścianę na przeciwko. Nie docierało to do mnie. Pomysł Louisa wydawał mi się szalony i głupi. Ja zamiast światowej gwiazdy, którą była Adele? Przecież stałabym się pośmiewiskiem na całym świecie, a poza tym nie miałam odpowiedniego wokalu. Lou oszalał - to była jedyna rzecz jakiej byłam aktualnie pewna.


PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE PISAŁAM, ALE JAK DOSKONALE WIECIE - SZKOŁA.
udało mi się ten rozdział napisać, ze względu, że był napisany wcześniej w połowie, kolejny nie wiem kiedy, więc nie pytajcie się mnie, przewiduję, że nie pojawi się szybko. to był wyjątek, że udało mi się ten napisać.
pomimo dziękuje wam za wszystko i w ogóle :)
jeśli pojawią się jakieś błędy lub coś podobnego to przepraszam, dawno nie pisałam, wyszłam z wprawy, ale same oceńcie czy wam się podoba. trochę krótki - ale zawsze coś.
40922686 - moje gadu jak by co.




niedziela, 13 maja 2012

i'm sorry.

Sporo osób pyta się mnie kiedy dodam nowy rozdział, o której pojawi się nowy itp, niestety nie umiem na te wszystkie pytania odpowiedzieć, przepraszam. Na prawdę nie wiem kiedy wezmę się za pisanie. Jak na razie brakuje mi czasu, nie mam weny, a poza tym myślałam, że po egzaminach będę miała luz, a tu niestety się zaskoczyłam, więc zawieszam bloga na czas nieokreślony. Masa sprawdzianów, kartkówek, pytań i prezentacji - a wszystko to by poprawić oceny jak na najlepsze. Więc mam nadzieję, że mnie rozumiecie... Jak na razie 7 rozdział mam napisany w 1/3, więc nie wiem kiedy go dokończę, spróbuję jak najszybciej. Na prawdę bardzo was przepraszam, nie wiedziałam, że tak wyjdzie :( Powiadomię o nowym chętne czytelniczki na gadu : 40922686, oraz twitter : oonething.

LOVE YOU ALL,
ONE THING.