wyświetlenia :

piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 9.

Nerwowo wystukałam numer komórkowy mamy i niecierpliwie czekałam aż ktoś podniesie słuchawkę. Nie odzywałam się do nich od przyjazdu, więc domyślałam się, że ta rozmowa nie będzie należała do przyjemnych. Po 6 sygnale, gdy miałam nacisnąć czerwoną słuchawkę usłyszałam uradowany głos mojej rodzicielki.
- No w końcu! - krzyknęła po drugiej stronie telefonu. - Nawet nie wiesz jak się denerwowaliśmy, że coś ci się stało! No mów co u ciebie. - powiedziała o dziwo miłym, ciepłym głosem.
- Przepraszam, ale mam urwanie głowy. - wytłumaczyłam się od razu.
- Co masz na myśli? - spytała podejrzliwie.
- No...bo... - zawahałam się przez moment. - Będę śpiewała za kilka dni z One Direction na koncercie w Londynie. - rzekłam cicho.
- Coooooooo?! - wykrzyczała zdziwiona, po czym usłyszałam w tle jak woła ojca i brata, by oznajmić im radosną nowinę. - Wrabiasz mnie, prawda? - spytała.
- Nie, nie. Mówię całkiem serio. - powiedziałam przekonująco. - Jakoś tak wyszło. - odrzekłam objętnie.
- Jakoś tak wyszło?! Ty chyba sobie żartujesz. Nawet nie wiesz jak jesteśmy z ciebie dumni! - powiedziała uradowana mama.
- Też się cieszę, ale mam obawy. - westchnęłam cicho wstając z fotela.
- Kochanie, nie masz czego... Wiem doskonale, że sobie poradzisz, nie ma innej opcji. Jesteś w tym świetna, więc nie powinnaś wątpić w swój talent. - dodała mi otuchy mama.
- Masz rację. - zgodziłam się z nią. - Ale to jednak jest coś, wyobraź sobie - tłum ludzi, Arena O2, dziennikarze i w tym wszystkim ja. Jakoś sobie tego nie wyobrażam, że taka zwykła dziewczyna jak ja znajdzie się na scenie, gdzie występują światowe gwiazdy. - odrzekłam, krążąc po pokoju.
- Nawet taka zwykła dziewczyna, może okazać się z czasem niezwykła na swój własny sposób. - oznajmiła mi.
Nagle, podczas rozmowy, do pokoju wbiegł Niall, który poinformował mnie, że zbieramy się już do z powrotem do domu.
- Mamo, muszę kończyć. Obowiązki wzywają. Ucałuj ode mnie wszystkich. Odezwę się niedługo. Kocham was. - powiedziałam.
- Ja ciebie też i powodzenia skarbie. - pożegnała mnie.
Po krótkiej, ale szczerej rozmowie z mamą zebrałam swoje rzeczy i poleciałam do bus-a, który miał nas przetransportować z powrotem do domu. Podczas wejścia do pojazdu, oczy wszystkich były skupione na mnie, iż weszłam jak ostatnia do autokaru. Usiadłam tuż obok Harrego, który wyglądał na zmęczonego dzisiejszym przygotowaniem, lecz jego uśmiech, pomimo zmęczenia nie schodził z twarzy.
- I jak tam wrażenia po pierwszym dniu? - spytał się mnie radośnie.
- Ciężko, muszę przyznać. - odpowiedziałam równie szczęśliwie co mój rozmówca.
- Przed nami jeszcze kilka dni, więc szykuj się na większy wycisk. - puścił mi oko.
- Aż taka słaba nie jestem, dam sobie radę. - oznajmiłam mu.
Całą drogę przegadałam z Hazzą. Nawet się nie obejrzałam, a już byliśmy z powrotem w posiadłości chłopców. Ślamazarnym krokiem, wszyscy zmęczeni i padnięci weszliśmy do środka zostawiając torby tuż przy drzwiach i rozkładając się na kanapach w salonie. Niestety ta przyjemność nie trwała długo. Paul, od razu zwołał spotkanie, by jeszcze raz przegadać przebieg koncertu. W tej kwestii rzadko się odzywałam, ale iż miałam śpiewać z chłopcami kilka piosenek moim obowiązkiem było znać co i kiedy się zaczyna, a co kończy. Po skończonej rozmowie wszyscy udali się do swoich pokoi, by się trochę odświeżyć po treningu. Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Od razu poczułam się jak nowo narodzona. Gdy wysuszyłam moje włosy, uporządkowałam je do ładu i delikatnie się umalowałam zajrzałam do salonu, w którym siedział cały zespół komentując jakiś teleturniej.
- Zaznacz A! - krzyczał zdenerwowany Zayn w stronę telewizora.
- Będzie C, ja wam to mówię. - skomentował to Niall.
- Nie, nie, nie. Zgadzam się z Zaynem, będzie A. Odpowiedzieć C jest na 100% błędna. - przybił piątkę z czarnowłosym, Harry.
- Wy to jednak jesteście głupi. Weźcie pomyślcie logicznie, chociaż raz. To oczywiste, że A i C są złe, B jest jedyną prawdziwą odpowiedzią. - skomentował to wszystko Liam.
- Zgadzam się z Liamem! - dodał Louis.
Gdy wszyscy czekali nerwowo na odpowiedź, po cichu weszłam do salonu, nie zwracając nikogo uwagi.
- Będzie D. - odrzekłam nagle.
I nagle wszyscy odwrócili się w moją stronę, spoglądając na mnie z pogardą, jednak gdy prezenterka zaczęła mówić "Prawidłowa odpowiedź to...", ich wzrok ponownie przeniósł się na telewizor.
"To odpowiedź D!" - poinformowała blondynka prowadząca program.
- Mówiłam. - zachichotałam cicho.
- Ale... ale... ale... to nie możliwe! - oburzył się Zayn.
- Skąd wiedziałaś?! - spytał zszokowany Niall.
- Po prostu jestem mądra. - odrzekłam dumnie.
- Przełączam to, nie będę oglądał tego zakłamanego programu. - wziął do ręki pilota, Zayn.
Resztę wieczoru spędziliśmy przed telewizorem, jednak wszystkich dopadło zmęczenie, więc w łóżkach znaleźliśmy się przed 1 w nocy, ponieważ jutro czekał nas kolejny trening.
  Każdy dzień wyglądał tak samo - pobudka, trening do wieczora, spanie. Z dnia na dzień wszystko wychodziło nam coraz lepiej. Niestety przez próby nie miałam szansy na rozmowę z Lou'im. Jedyne co sobie mówiliśmy to "Cześć", "Dobranoc", "Dzięki". Nasza rozmowa kończyła się zazwyczaj niezręczną ciszą. Obiecałam sobie, że gdy skończy się koncert i emocje opadną zbiorę w sobie siłę i porozmawiam z nim, jak to na dorosłych ludzi przystało.
  Dzisiejszego dnia próba trwa od samiutkiego rana do późnego wieczoru. Jutro po południu zaczną zbierać się tutaj fani oraz dziennikarze, już jutrzejszego dnia jest koncert, a na dzisiejszej próbie nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a głos brzmi ochryple.
- Nie dam rady! - marudziłam choreografowi, siedząc na podłodze.
- Nie mów tak! Po prostu ze względu na zbliżający się koncert twoje ciało reaguje, odmawiając na wszystko, ale jutro gdy staniesz tutaj - na scenie, przed masą fanów, którzy będą krzyczeć, że chcą więcej, wszystko wróci do normy. Zaufaj mi. - uśmiechnął się do mnie, podając mi rękę.
- Ale posłuchaj jak ja dzisiaj brzmię! - mówiłam ze łzami w oczach.
- To może zrobimy przerwę? Bo śpiewasz bez przerwy od czterech godzin. - poklepał mnie po plecach.
Zarzuciłam na ramię ręcznik i pełna obaw wyszłam na zewnątrz. Potrzebowałam świeżego powietrza, a tego dnia pogoda była idealna. Słońce już powoli chowało się za chmurami, a niebo przybrało barwę ciepłej pomarańczy. Usiadłam na krawężniku, chowając głowę w kolana. Oddychała głośno i ciężko. Jedyna rzecz jakiej teraz potrzebowałam to spokój, cisza i odosobnienie. Ten cały stres związany z koncertem wjechał na moją psychikę. Największą obawą było odrzucenie ze strony fanów. Przyznaję się - bałam się, że zostanę wyśmiana. Godziny do rozpoczęcia koncertu się zbliżały, a ja miałam coraz więcej wątpliwości. Niestety nie było odwrotu. Nie chciałam zawieźć chłopców, którzy stali się moimi przyjaciółmi, więc musiałam poświęcić się dla ich dobra. Myśli głębiły mi się w głowie - te dobre, jak i te złe, aż w końcu nie wytrzymałam. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Zdecydowanie to nie jest na moje nerwy, ale kiedyś w końcu trzeba postawić czoło przeciwieństwom, które prędzej czy później każdego z nas spotkają, więc szybko otarłam mokre oczy. Wstałam i weszłam do środka. Jakby nigdy nic się nie stało. W korytarzu minęłam się z Harrym, który najwyraźniej też miał przerwę. Uśmiechnęłam się sztucznie idąc przed siebie, nie zatrzymując się. Jednak Hazza, złapał mnie za rękę, pytając czy wszystko gra.
- Płakałaś - widzę przecież. - odrzekł zaniepokojony.
- Nie, nie. - opuściłam wzrok w dół. - Coś mi wpadło do oka. No wiesz... jakiś paproch lub coś. - zaczęłam tłumaczyć się.
- Camille... proszę cię. - spojrzał na mnie, czekając na wyjaśnienia.
Jego ręka, cały czas trzymała moją. Nagle na korytarzu pojawił się Lou. Jego wzrok od razu utkwił na naszych splecionych rękach. Ze strachu od razu wypuściłam ją z uścisku Harrego, który wyglądał na rozczarowanego, a mój przyjaciel bez słowa odszedł.
- Muszę iść, pogadamy później. - uśmiechnęłam się. - Dzięki za troskę. - przytuliłam się do niego.
- Nie ma za co, zawsze do usług. - odwzajemnił uścisk.
Wróciłam na próbę. Pomimo mojego obecnego stanu, próbowałam dawać z siebie wszystko. Po kilkadziesiąt razy powtarzaliśmy ten sam utwór, do perfekcji. Próba generalna zakończyła się o drugiej w nocy. W busie wszyscy zasnęli, z wyczerpania. Po przekroczeniu progu drzwi każdy, bez słowa udał się do swoich sypialni, by wyspać się przed jutrzejszym dniem. Z rana miałam problemy ze wstaniem. Niestety musieliśmy trzymać się grafiku dnia, więc o dziesiątej zwlokłam się z łóżka. Jedyny co zrobiłam to założyłam dres. Nie musiałam dzisiaj nic robić z makijażem oraz włosami. Przed koncertem miałam zapewniony sztab profesjonalistów, którzy uczyni ze mnie piękność tego dnia. Z ciemnymi okularami na nosie weszłam do bus-a, w którym znajdował się Paul, zespół oraz inni pracownicy. Pod Areną byliśmy o 14, ale przed halą już znajdowały się zgorzałe fanki, które niecierpliwie wyczekiwały na koncert. Paul przed wyjściem z bus-a, pogroził w szczególności chłopakom, żeby nie robili żadnych głupich rzeczy, z których są znani, na co oni wybuchli śmiechem. Po wejściu do garderoby szczęka opadła mi do ziemi. W pokoju znajdował się cały stół profesjonalnych kosmetyków i przyrządów do stylizacji. Na wejściu od razu przywitała mnie Lou - stylistka chłopców.
- No dobra, bierzmy się od razu do pracy, bo czeka nas sporo roboty. - powiedziała radośnie.
Zasiadłam wygodnie w fotelu, przed lustrem, podczas gdy Lou ze swoimi asystentkami robiły mi makijaż, fryzurę, manicure i inne rzeczy, które miały sprawić, że będę dzisiaj błyszczeć. W ciągu trzech godzin zmieniłam się o sto osiemdziesiąt stopni. W lustrze nie widziałam szarej myszki, która mieszkała w Doncester, tylko pewną siebie, piękna kobietę.
- To jeszcze nie wszystko! - powiedziała podekscytowana Lou, machając mi przed oczami strojem na dzisiejszy wieczór. Gdy wyszłam z łazienki wszystkie asystentki oraz stylistka wytrzeszczyły oczy na mój widok.
- Wyglądasz nieziemsko! Lepiej niż nie jedna modelka! - powiedziała miła kobieta o blond włosach, która zajmowała się moim makijażem.
- Na prawdę, stoi przed nami prawdziwa gwiazda! - klasnęła w ręce, stylistka chłopców.
Nie pewnie podeszłam do lustra, przeglądając się w nim uważnie. Ekipa zrobiła kawał dobrej roboty.
- Dziękuje wam. - odwróciłam się nagle do nich wszystkich, uśmiechając się szczerze.
- Nie ma za co. - przytuliła się do mnie Lou. - Idź i podbij scenę! - uśmiechnęła się do mnie od ucha do ucha.
- Z minuty na minuty stresuję się coraz bardziej. - odrzekłam nerwowo, biorąc wdech.
Nagle do pokoju zapukał jeden z pracowników, ogłaszając, że zostało 15 minut do rozpoczęcia. Na ten dźwięk spanikowałam jeszcze bardziej.
- To my zostawimy cię samą. - mrugnęła do mnie jedna ze stylistek, wyprowadzając wszystkie pracownice.
Przez te kilka minut krążyłam po pokoju, zbierając siły. Ręce mi drżały, a nogi uginały się na myśl o tym, że mam wyjść na scenę, przed taką publiczność. Nie mogłam uwierzyć, że ten moment właśnie nastąpił. Usłyszałam nagle pukanie do drzwi, a po otworzeniu ich ujrzałam mojego Louis'a.
- Przepraszam, czy zastałem tutaj Cami....? - spojrzał niepewnie. - Camille?! - wytrzeszczył oczy.
- Tak, wiem - wyglądam inaczej. - podeszłam do mojego przyjaciela chichocząc nerwowo.
- Wy...wyglą... wyglądasz wspaniale. - przełknął głośno ślinę. - Na prawdę. - spojrzał na mnie od dołu do góry. - Ale przyszedłem tutaj w innej sprawie. Chciałem się spytać jak się czujesz przed koncertem. - uśmiechnął się do mnie troskliwie.
- Jestem zdenerwowana, zestresowana i panicznie się boję. - odrzekłam nerwowo.
- Będzie dobrze, masz mnie obok siebie, pamiętaj. - przyciągnął mnie do siebie, przytulając.
- Lou... - zaczęłam niepewnie.
- Ciiiii. - uciszył mnie. - Nic nie mów. To nie jest czas na poważną rozmowę, ale wiedź, że mi na Tobie zależy, bardzo. - powiedział cichym głosem.
- Mi na tobie też. - wtuliłam się jeszcze mocniej w niego. - I przepraszam za wszystko. - ledwo co powstrzymywałam łzy.
- Chodź. To jest twój czas. Daj z siebie wszystko, a fani cię pokochają. - wziął mnie za rękę, wyprowadzając z pokoju.
Gdy wszyscy dostaliśmy mikrofony, cała ekipa, choreografowie i inni pracownicy, którzy włączyli się w organizacje tego przedsięwzięcia ustawili się w duże, wspólne koło, po czym przemówił Paul.
- Nadszedł ten czas... Po sporym wysiłku, łzach oraz strachu, stoimy dzisiaj tutaj, wszyscy, gotowi by pokazać na co nas stać i udowodnić, że One Direction to zespół, który osiągnął szczyt swoich marzeń. Dziękuje wam wszystkim za ten czas. Każdy z was włożył w przygotowania sporo wysiłku, więc to nasze wspólne dzieło. Zwracam się teraz do was... i do ciebie Camille - zawładnijcie scenę i porwijcie tłum zabawą. Wiem, że jesteście w stanie to zrobić, więc pozostaje mi życzyć wam szczęścia! - powiedział Paul do wszystkich.
To już, nadszedł czas na najważniejszą chwilę w moim życiu... "To jest mój czas, pokaż na co się stać" - powtarzałam sobie, stojąc kilka minut przed rozpoczęciem koncertu...







wyszło jak wyszło, przepraszam. trochę mi się dłużyło to pisanie, ale w końcu coś wymyśliłam. efekty oceńcie sami - może teraz tak 40 komentarzy?
nie wiem kiedy następny, postaram się jak najszybciej.
jeśli są jakieś błędy - to przepraszam.
czekam na szczerze opinie :)
love you all, one thing.


poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział 8.

- Cam... Cam... Camille! - machał mi przed ręką Liam.
- Coś chyba z nią nie tak. - odrzekł Zayn, stojący nade mną.
- Chyba wzięła to za bardzo do siebie... - konwersowali między sobą zespół podczas gdy ja tkwiłam w bez ruchu, patrząc się na ścianę przede mną.
- Camille, słyszysz mnie? - spytał się mnie troskliwie Paul.
- Nie reaguje! - krzyknął  po paru minutach zaniepokojny Hazza.
- Słyszę was i wszystko rozumiem... - odrzekłam nagle nie przestając patrzeć się na ścianę przede mną.
- No w końcu! - krzyknął z drugiego końca pokoju Lou podbiegając do mnie. - Wszystko gra? - spytał z troską w głosie.
- Nie, oszalałeś Tomlinson. - odwróciłam nagle głowę w jego stroną zabijając go wzrokiem.
- No, ale Cam to świetny pomysł, chłopaki i Paul z chęcią cię posłuchają, no chociaż spróbuj, proszę cię! - prosił jak małe dziecko.
- No proszę was, ja - zamiast Adele? - zaśmiałam się. - Przecież to będzie jeszcze większa klapa niż sami mielibyście wystąpić! - rozejrzałam się dookoła.
- Wiem przecież jak śpiewasz i robisz to zawodowo... - odrzekł pewnie.
- Ale... - zaczęłam mówić.
- Żadne 'ale', zawsze znajdujesz coś przeciw! Co ci szkodzi? Spróbuj, może ci się spodoba, publiczność cię pokocha! Spełnij swoje marzenia skoro masz szansę! - mówił do mnie.
- Sama nie wiem... - wstałam nagle z fotela krążąc po salonie.
- Spróbuj! - podszedł mnie pchając mnie w stronę białego fortepiania, który stał tuż niedaleko mnie.
- Ale nie obiecuję, że na to się zgodzę! - popatrzyłam na wyraz twarzy każdej osoby, która znajdowała się w pokoju.
- Nie gadaj tylko śpiewaj! - zachęcił mnie Niall.
Niepewnie zasiadłam na stołu, zamykając oczy i rozluźniając palce. W głowie myślałam który z utworów zaśpiewać, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Gdy moje palcę miały już dotknąć klawiszy, otworzyłam oczy z przerażeniem...
- Nie potrafię! - rozejrzałam się po zespole, którzy otoczył fortepian dookoła. - Nie mogę... - opuściłam głowę w dół.
- Cam... - uklęknął na przeciwko mnie, podnosząc mój podbródek do góry. - Zamknij oczy i pomyśl, że znów jesteśmy na strychu... Ty i ja, tylko my. - wziął mnie za rękę mówiąc po cichu jakby dookoła nikogo nie było.
Te słowa dodały mi od razu otuchy. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam robić to co wychodzi mi najlepiej - śpiewanie.


- To było N I E S A M O W I T E. - odrzekł Zayn ze zdziwioną miną.
- I ty mówisz, że nie równasz się z Adele?! Jesteś od niej lepsza! - krzyknął Liam.
- Camille... - zaczął Paul niepewnie, aż zaczęłam się denerwować.  - Jesteś skarbem, który najwyraźniej nie wie jaki wspaniały i cudowny głos ma. - powiedział uśmiechając się do mnie.
- Och, dziękuję wam. - powiedziałam wzruszona.
- Co ty na to by zaśpiewać z chłopakami podczas koncertu, który odbędzie się za tydzień? - zapytał się mnie Paul.
- No nie wiem... - westchnęłam głośno.
- Proszę! - krzyknął Liam, klękając na kolanach.
- Prosimy ładnie! - dołączył się do niego Niall oraz Hazza. 
- No właśnie, proszę, proszę! - zrobił ładne oczka Zayn.
- Tym oczom nie potrafię odmówić. - zaśmiałam się do nich. - Niech wam będzie, ale jak stanę się pośmiewiskiem to chyba wyprowadzę się z Anglii i ucieknę na Antarktydę. - pogroziłam im palcem uśmiechając się.
- Albo schowamy cię w piwnicy i będziesz naszą własnością. - zaproponował Niall dumnie.
- Wariaci. - wstałam uśmiechając się do nich. - A gdzie Lou? Bo go nie widzę. - spytałam się rozglądając się.
- O, nie zauważyłem nawet, że go nie ma. - zdziwił się Hazza. 
- Pójdę go poszukać. - zaoferowałam się zmierzając w stronę schodów.
Pierw zajrzałam do jego pokoju, lecz go tam nie znalazłam. Trop zaprowadził mnie na ogródek, w którym siedział na bujanej huśtawce, tuż przy niewielkim stawiku na środku ogródka.
- Tu się schowałeś. - rzekłam do niego łapiąc go za plecy.
Nic nie odpowiedział. Jedyne na co było go stać to delikatny uśmiech.
- Coś się stało? - spytałam, siadając obok niego.
- Martwi mnie jedna rzecz... - wziął do ręki mały kamyczek i rzucił do stawiku przed sobą.
- Jaka? - zapytałam.
- Nie chcę abyś przez nas miała jakieś problemy. - popatrzył się nagle na mnie.
- Nie będę miała, a jak już coś mi się przytrafi to już tylko z własnej głupoty. - zapewniłam go.
- Bo jak staniesz się sławna i popularna, a staniesz się na pewno to nie chce aby nasza przyjaźń znów się skończyła. - powiedział smutno.
- Tomlinson, same głupoty gadasz. - zaśmiałam się cicho.  - Żadna z tych rzeczy się nie przytrafi. - oparłam moją głowę na jego.
    Przez dłuższy czas posiedzieliśmy na zewnątrz. Nie mieliśmy ochoty wracać do środka. Przy Louim wiedziałam, że mogę być w stu procentach sobą, nie musiałam udawać. To dawało mi powód do radości. Przy sobie miałam osobę, na do której żywiłam sympatię oraz zaufanie. Z dnia na dzień przekonywałam się coraz bardziej, że mi go cholernie brakowało przez te lata. Mieliśmy oboje szczęście, że nasza przyjaźń odrodziła się na nowo. 
  Gdy zaczęło robić się ciemno zebraliśmy się do środka, gdzie chłopcy grali w gry wideo oraz 
popijali piwo. Od razu, bez namysłów dołączyliśmy do nich.
- No nie wierzę. - wybuchnął śmiechem Liam. - Dziewczyna cię ograła cię w fife, no nie wierzę. - zaczął nabijać się z Niall'a.
- Po prostu miała farta. - od razu zaczął się bronić.
- Po prostu to umiejętności. - powiedziałam dumnie.
Do późnej nocy na zmianę graliśmy w grę wideo, słuchając muzyki i popijając piwa, lecz, gdy wybiła godzina 3 zmierzyliśmy do swoich pokoi. Jutro czekała mnie pierwsza próba z chłopakami, więc każdy z nas musiał być wyspany i przygotowany na ciężki wysiłek. Mój przyjaciel odprowadził mnie pod same drzwi pokoju.
- Wyśpij się jutro. - stanął naprzeciwko mnie, wpatrując się we mnie. - Czeka cię męczący dzień. - popatrzył na mnie troskliwie.
- Dobrze tatusiu. - zaśmiałam się cichutko. - Dobranoc, miłych snów. - uśmiechnęłam się, otwierając drzwi i odwracają tyłem.
- Czekaj. - złapał mnie nerwowo za nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie.
W ułamku sekundy nasze usta styknęły się ze sobą. Nie protestowałam. Pocałunek był idealny, a zarazem delikatny i czuły. Jego usta były wilgotne, ale za to ciepłe. Nagle oderwaliśmy się od siebie i popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nie wiedziałam co się dzieję, więc otworzyłam drzwi i bez słowa, trzasnęłam je Lousowi przed nosem. Zachowałam się jak idiotka, tylko to było pewne. Przebrałam się w piżamę i położyłam w łóżku. Tak jak myślałam - resztę nocy nie przespałam, wiercąc się w każdą możliwą stronę. Rozmyślałam o koncercie oraz o pocałunku z Louisem... Nie chciałam aby coś się w naszej przyjaźni zmieniało, ale od pewnego czasu na jego widok czułam motylki w brzuchu, a ten pocałunek potwierdził moje obawy - że coś zaczynam do niego czuć. Dopiero gdy zaczęło za oknem świtać moje powieki ze zmęczenia same się zamknęły. Pogrążyłam się w twardy i mocny sen, że aż z rana musiałam być budzona przez Harrego, który należał do największych śpiochów z całego zespoły.
- Camille, wstawaj! Bo musimy się zbierać na próbę. - ciągnął moją kołdrę, pomimo, że trzymałam ją jak najmocniej w rękach.
- Pięć minut. - mówiłam cicho.
- Żadne pięć minut, wstawać! - wyrwał kołdrę z mojego uścisku, aż znalazła się na jego rękach.
- No dobra, dobra. - wstałam, kierując się do toalety.
Wyszykowanie zajęło mi niecałe 20 minut. Nie miałam się gdzie stroić, to było tylko próba, więc związałam włosy w kucyka, delikatnie pomalowałam rzęsy i założyłam wygodne dresy i biały t-shirt. Przed wyjściem z pokoju wzięłam głęboki wdech, przed konfrontacją z Louim. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Czy tak jakby nic się nie stało czy go unikać? Niepewnie weszłam do kuchni, widząc cały zespół przy stole.
- Vas happenin? - krzyknął Zayn.
- Widzę, że dobrze ci się spało dzisiaj. - odrzekł Liam, który jako jedyny jadł płatki widelcem.
- Eee, smacznego Liam. - popatrzyłam niepewnie na jego zawartość w reku.
- Długa historia. - zaśmiał się. - Ale tak w skrócie : boję się łyżek. - puścił mi oko.
- Każdy ma swoje fobie. - poklepałam go po ramieniu, kierując się w stronę lodówki.
Od pierwszego kroku, który postawiłam w tym pomieszczeniu czułam na sobie wzrok mojego 'przyjaciela'. Unikałam jego wzroku  i rozmów z nim. Nie wiedziałam co on czuję po wczorajszym, więc na razie postanowiłam się poruszać tego tematu. W biegu zjadłam jogurt i pobiegłam do bus-a, który zawiózł nas prosto na próbę do Areny O2 w Londynie. W wejściu przywitał nas Paul, który od razu rozkazał nam biec na kulisy. Tylko mnie przytrzymał dłużej, tłumacząc plan koncertu oraz co będę śpiewała. Do wykonania mam dwie piosenki z zespołem - "Torn", który wykonali w X-Factorze oraz "What Makes You Beautiful" na finał koncertu. Całe szczęście dwa utwory, które miałam śpiewać znałam całkiem dobrze. Gdy chłopcy stali już na scenie i ćwiczyli resztę piosenek, wręczono mi mikrofon i kazano wejść na scenę. Niepewnym krokiem pokonałam kilka schodków , kierując się w stronę zespołu, lecz w połowie drogi stanęłam jak wryta i odwróciłam się.
- Czekaj, czekaj, nie ma już odwrotu! - podbiegł do mnie Zayn i Niall, którzy ciągnęli mnie na siłę na środek sceny.
- Ale ja nie dam rady! - wyrywałam się z ich objęć.
- Uwierz w swoje umiejętności, a wszelkie obawy znikną, zaufaj mi. - powiedział mi Niall.
- Chociaż spróbuj - dla nas. - uśmiechnął się do mnie Harry.
- Niech wam będzie. - powiedziałam biorąc głęboki wdech.
Na scenie choreograf przedstawił nam swoją wizję podczas piosenki Torn. Pierwszą zwrotkę Liam z Harrym mieli zaśpiewać na zmianę, pierwszy refren cała piątka wspólnie, a na drugą zwrotkę miałam wejść je, a resztę na zmianę. Gdy wszystko ustaliliśmy zaczęliśmy próby. Kilkanaście razy zaczynaliśmy od początku, ze względu na Liam'a oraz Harrego, którzy ewidentnie się wygłupiali. Gdy Paul zauważył dekoncentrację wśród nich, ostrzegł ich, a wszelkie dowcipy ucichły.
- Lirry - mam was na oku! - pogroził im palcem Paul.
 Choreograf zadecydował, że podczas gdy ja zacznę drugą zwrotkę wyłonię się zza ściany, która podniesie się na środku sceny, do góry. Podczas, gdy samotnie stałam poza sceną przeczytałam sobie kilka razy teksty piosenek, podczas gdy czekałam na swoją kolej. W końcu jedna z pracownic, która stała obok mnie dała mi znać, że za 5 sekund zaczynam ja.
5...
4...
3...
2...
1...
0...
Ściana się podniosła, a ja zaczęłam śpiewać. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie tłum, który będzie tutaj za kilka dni, szał oraz krzyki. Zeszłam po schodach, które znajdowały się na scenie do chłopków. Stanęłam między Zayn'em, a Niall'em, którzy uśmiechali się, patrząc na mnie uważnie. Czułam się w swoim żywiole, więc wszystko szło łatwo, aż za łatwo... Gdy śpiewałam ostatnią linijkę drugiej zwrotki zauważyłam, że chłopcy podnoszą mikrofon szykując się na refren, który mieliśmy zaśpiewać w szóstkę. Pomimo, że była to próba wszystko wyszło perfekcyjnie. Aż sam Paul i reszta zespołu byli w szoku, że choreografia oraz utwór wyglądał i brzmiał świetnie. Przez kolejną godzinę, ćwiczyliśmy to samo. Aż w końcu przeszliśmy do "What Makes You Beautiful". Z tym również nie było problemu. Moje wejście miało nastąpić podczas refrenu. Choreograf na tą piosenkę wymyślił sobie, że podczas momentu (2:24 w teledysku ;)) z Harrym wykonamy go razem, stojąc na środku scenie, blisko siebie, patrząc w oczy i na dodatek podświetleni lampą, podczas gdy dookoła będzie ciemno. No cóż, nie mogłam się buntować, więc bez narzekań wykonałam to co miałam robić. Oczywiście, kilka razy musieliśmy zaczynać od początku, nie dochodząc nawet do refrenu, lecz gdy przyszedł już czas na moją kolej i Harrego, spojrzałam ukradkiem na Lou'iego, który nie pokazywał jakich kolwiek uczuć związanych z tym. Zero zazdrości ani złości, więc pomyślałam, że wczorajszy pocałunek nic dla niego nie znaczył. Fragment wykonany przez naszą dwójkę wyszedł swobodnie i bardzo realnie. Kilka razy powtarzaliśmy to samo w kółko, aż w końcu zarządzono przerwę. Pobiegłam na backstage, by się czegoś napić i odetchnąć. Niestety nie mogłam sobie pozwolić na długą przerwę, bo Lou - stylistka chłopców porwała mnie, aby dobrać mi strój, fryzurę oraz makijaż na koncert. Podczas gdy chłopcy wrócili do pracy i ćwiczyli resztę utworów, ja przymierzałam stertę modnych oraz kosztownych strojów. Po długich namysłach, we dwie zdecydowałyśmy się na modny zestaw. Co do makijażu postawiłyśmy na naturalność, a włosy zwiążemy w gładkiego kucyka. Po ciężkich godzinach usiadłam na fotelu, wyciągając telefon, na którym widniał napis "10 Połączeń Nieodebranych - Mama". Nie odzywałam się do nich od przyjazdu. Wiedziałam, że czekają mnie kłopoty...


strój Camille na koncert ;)




PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE PISAŁAM, ALE JAK PISAŁAM PRZEZ TEN MIESIĄC MOIM ZMARTWIEŃ NAJWIĘKSZYM BYŁA SZKOŁA!
napisałam dłuższy, więc mam nadzieję, że się zrehabilitowałam!
usunęli mi Twittera, więc nie mogę wam powiadamiać na nim, tylko jak już to na gg - 40922686, albo po prostu spr na bieżąco.
mam nadzieję, że rozdział się podobał, bo chooooooolernie się z nim męczyłam, przez długie nie pisanie.
DODAM KOLEJNY DOPIERO GDY BĘDZIE 35 KOMENTARZY! 
kolejny nie wiem kiedy, postaram się jak najszybciej.
love you all, one thing.
+ jeśli są błędy - to przepraszam.