wyświetlenia :

piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 9.

Nerwowo wystukałam numer komórkowy mamy i niecierpliwie czekałam aż ktoś podniesie słuchawkę. Nie odzywałam się do nich od przyjazdu, więc domyślałam się, że ta rozmowa nie będzie należała do przyjemnych. Po 6 sygnale, gdy miałam nacisnąć czerwoną słuchawkę usłyszałam uradowany głos mojej rodzicielki.
- No w końcu! - krzyknęła po drugiej stronie telefonu. - Nawet nie wiesz jak się denerwowaliśmy, że coś ci się stało! No mów co u ciebie. - powiedziała o dziwo miłym, ciepłym głosem.
- Przepraszam, ale mam urwanie głowy. - wytłumaczyłam się od razu.
- Co masz na myśli? - spytała podejrzliwie.
- No...bo... - zawahałam się przez moment. - Będę śpiewała za kilka dni z One Direction na koncercie w Londynie. - rzekłam cicho.
- Coooooooo?! - wykrzyczała zdziwiona, po czym usłyszałam w tle jak woła ojca i brata, by oznajmić im radosną nowinę. - Wrabiasz mnie, prawda? - spytała.
- Nie, nie. Mówię całkiem serio. - powiedziałam przekonująco. - Jakoś tak wyszło. - odrzekłam objętnie.
- Jakoś tak wyszło?! Ty chyba sobie żartujesz. Nawet nie wiesz jak jesteśmy z ciebie dumni! - powiedziała uradowana mama.
- Też się cieszę, ale mam obawy. - westchnęłam cicho wstając z fotela.
- Kochanie, nie masz czego... Wiem doskonale, że sobie poradzisz, nie ma innej opcji. Jesteś w tym świetna, więc nie powinnaś wątpić w swój talent. - dodała mi otuchy mama.
- Masz rację. - zgodziłam się z nią. - Ale to jednak jest coś, wyobraź sobie - tłum ludzi, Arena O2, dziennikarze i w tym wszystkim ja. Jakoś sobie tego nie wyobrażam, że taka zwykła dziewczyna jak ja znajdzie się na scenie, gdzie występują światowe gwiazdy. - odrzekłam, krążąc po pokoju.
- Nawet taka zwykła dziewczyna, może okazać się z czasem niezwykła na swój własny sposób. - oznajmiła mi.
Nagle, podczas rozmowy, do pokoju wbiegł Niall, który poinformował mnie, że zbieramy się już do z powrotem do domu.
- Mamo, muszę kończyć. Obowiązki wzywają. Ucałuj ode mnie wszystkich. Odezwę się niedługo. Kocham was. - powiedziałam.
- Ja ciebie też i powodzenia skarbie. - pożegnała mnie.
Po krótkiej, ale szczerej rozmowie z mamą zebrałam swoje rzeczy i poleciałam do bus-a, który miał nas przetransportować z powrotem do domu. Podczas wejścia do pojazdu, oczy wszystkich były skupione na mnie, iż weszłam jak ostatnia do autokaru. Usiadłam tuż obok Harrego, który wyglądał na zmęczonego dzisiejszym przygotowaniem, lecz jego uśmiech, pomimo zmęczenia nie schodził z twarzy.
- I jak tam wrażenia po pierwszym dniu? - spytał się mnie radośnie.
- Ciężko, muszę przyznać. - odpowiedziałam równie szczęśliwie co mój rozmówca.
- Przed nami jeszcze kilka dni, więc szykuj się na większy wycisk. - puścił mi oko.
- Aż taka słaba nie jestem, dam sobie radę. - oznajmiłam mu.
Całą drogę przegadałam z Hazzą. Nawet się nie obejrzałam, a już byliśmy z powrotem w posiadłości chłopców. Ślamazarnym krokiem, wszyscy zmęczeni i padnięci weszliśmy do środka zostawiając torby tuż przy drzwiach i rozkładając się na kanapach w salonie. Niestety ta przyjemność nie trwała długo. Paul, od razu zwołał spotkanie, by jeszcze raz przegadać przebieg koncertu. W tej kwestii rzadko się odzywałam, ale iż miałam śpiewać z chłopcami kilka piosenek moim obowiązkiem było znać co i kiedy się zaczyna, a co kończy. Po skończonej rozmowie wszyscy udali się do swoich pokoi, by się trochę odświeżyć po treningu. Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Od razu poczułam się jak nowo narodzona. Gdy wysuszyłam moje włosy, uporządkowałam je do ładu i delikatnie się umalowałam zajrzałam do salonu, w którym siedział cały zespół komentując jakiś teleturniej.
- Zaznacz A! - krzyczał zdenerwowany Zayn w stronę telewizora.
- Będzie C, ja wam to mówię. - skomentował to Niall.
- Nie, nie, nie. Zgadzam się z Zaynem, będzie A. Odpowiedzieć C jest na 100% błędna. - przybił piątkę z czarnowłosym, Harry.
- Wy to jednak jesteście głupi. Weźcie pomyślcie logicznie, chociaż raz. To oczywiste, że A i C są złe, B jest jedyną prawdziwą odpowiedzią. - skomentował to wszystko Liam.
- Zgadzam się z Liamem! - dodał Louis.
Gdy wszyscy czekali nerwowo na odpowiedź, po cichu weszłam do salonu, nie zwracając nikogo uwagi.
- Będzie D. - odrzekłam nagle.
I nagle wszyscy odwrócili się w moją stronę, spoglądając na mnie z pogardą, jednak gdy prezenterka zaczęła mówić "Prawidłowa odpowiedź to...", ich wzrok ponownie przeniósł się na telewizor.
"To odpowiedź D!" - poinformowała blondynka prowadząca program.
- Mówiłam. - zachichotałam cicho.
- Ale... ale... ale... to nie możliwe! - oburzył się Zayn.
- Skąd wiedziałaś?! - spytał zszokowany Niall.
- Po prostu jestem mądra. - odrzekłam dumnie.
- Przełączam to, nie będę oglądał tego zakłamanego programu. - wziął do ręki pilota, Zayn.
Resztę wieczoru spędziliśmy przed telewizorem, jednak wszystkich dopadło zmęczenie, więc w łóżkach znaleźliśmy się przed 1 w nocy, ponieważ jutro czekał nas kolejny trening.
  Każdy dzień wyglądał tak samo - pobudka, trening do wieczora, spanie. Z dnia na dzień wszystko wychodziło nam coraz lepiej. Niestety przez próby nie miałam szansy na rozmowę z Lou'im. Jedyne co sobie mówiliśmy to "Cześć", "Dobranoc", "Dzięki". Nasza rozmowa kończyła się zazwyczaj niezręczną ciszą. Obiecałam sobie, że gdy skończy się koncert i emocje opadną zbiorę w sobie siłę i porozmawiam z nim, jak to na dorosłych ludzi przystało.
  Dzisiejszego dnia próba trwa od samiutkiego rana do późnego wieczoru. Jutro po południu zaczną zbierać się tutaj fani oraz dziennikarze, już jutrzejszego dnia jest koncert, a na dzisiejszej próbie nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a głos brzmi ochryple.
- Nie dam rady! - marudziłam choreografowi, siedząc na podłodze.
- Nie mów tak! Po prostu ze względu na zbliżający się koncert twoje ciało reaguje, odmawiając na wszystko, ale jutro gdy staniesz tutaj - na scenie, przed masą fanów, którzy będą krzyczeć, że chcą więcej, wszystko wróci do normy. Zaufaj mi. - uśmiechnął się do mnie, podając mi rękę.
- Ale posłuchaj jak ja dzisiaj brzmię! - mówiłam ze łzami w oczach.
- To może zrobimy przerwę? Bo śpiewasz bez przerwy od czterech godzin. - poklepał mnie po plecach.
Zarzuciłam na ramię ręcznik i pełna obaw wyszłam na zewnątrz. Potrzebowałam świeżego powietrza, a tego dnia pogoda była idealna. Słońce już powoli chowało się za chmurami, a niebo przybrało barwę ciepłej pomarańczy. Usiadłam na krawężniku, chowając głowę w kolana. Oddychała głośno i ciężko. Jedyna rzecz jakiej teraz potrzebowałam to spokój, cisza i odosobnienie. Ten cały stres związany z koncertem wjechał na moją psychikę. Największą obawą było odrzucenie ze strony fanów. Przyznaję się - bałam się, że zostanę wyśmiana. Godziny do rozpoczęcia koncertu się zbliżały, a ja miałam coraz więcej wątpliwości. Niestety nie było odwrotu. Nie chciałam zawieźć chłopców, którzy stali się moimi przyjaciółmi, więc musiałam poświęcić się dla ich dobra. Myśli głębiły mi się w głowie - te dobre, jak i te złe, aż w końcu nie wytrzymałam. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Zdecydowanie to nie jest na moje nerwy, ale kiedyś w końcu trzeba postawić czoło przeciwieństwom, które prędzej czy później każdego z nas spotkają, więc szybko otarłam mokre oczy. Wstałam i weszłam do środka. Jakby nigdy nic się nie stało. W korytarzu minęłam się z Harrym, który najwyraźniej też miał przerwę. Uśmiechnęłam się sztucznie idąc przed siebie, nie zatrzymując się. Jednak Hazza, złapał mnie za rękę, pytając czy wszystko gra.
- Płakałaś - widzę przecież. - odrzekł zaniepokojony.
- Nie, nie. - opuściłam wzrok w dół. - Coś mi wpadło do oka. No wiesz... jakiś paproch lub coś. - zaczęłam tłumaczyć się.
- Camille... proszę cię. - spojrzał na mnie, czekając na wyjaśnienia.
Jego ręka, cały czas trzymała moją. Nagle na korytarzu pojawił się Lou. Jego wzrok od razu utkwił na naszych splecionych rękach. Ze strachu od razu wypuściłam ją z uścisku Harrego, który wyglądał na rozczarowanego, a mój przyjaciel bez słowa odszedł.
- Muszę iść, pogadamy później. - uśmiechnęłam się. - Dzięki za troskę. - przytuliłam się do niego.
- Nie ma za co, zawsze do usług. - odwzajemnił uścisk.
Wróciłam na próbę. Pomimo mojego obecnego stanu, próbowałam dawać z siebie wszystko. Po kilkadziesiąt razy powtarzaliśmy ten sam utwór, do perfekcji. Próba generalna zakończyła się o drugiej w nocy. W busie wszyscy zasnęli, z wyczerpania. Po przekroczeniu progu drzwi każdy, bez słowa udał się do swoich sypialni, by wyspać się przed jutrzejszym dniem. Z rana miałam problemy ze wstaniem. Niestety musieliśmy trzymać się grafiku dnia, więc o dziesiątej zwlokłam się z łóżka. Jedyny co zrobiłam to założyłam dres. Nie musiałam dzisiaj nic robić z makijażem oraz włosami. Przed koncertem miałam zapewniony sztab profesjonalistów, którzy uczyni ze mnie piękność tego dnia. Z ciemnymi okularami na nosie weszłam do bus-a, w którym znajdował się Paul, zespół oraz inni pracownicy. Pod Areną byliśmy o 14, ale przed halą już znajdowały się zgorzałe fanki, które niecierpliwie wyczekiwały na koncert. Paul przed wyjściem z bus-a, pogroził w szczególności chłopakom, żeby nie robili żadnych głupich rzeczy, z których są znani, na co oni wybuchli śmiechem. Po wejściu do garderoby szczęka opadła mi do ziemi. W pokoju znajdował się cały stół profesjonalnych kosmetyków i przyrządów do stylizacji. Na wejściu od razu przywitała mnie Lou - stylistka chłopców.
- No dobra, bierzmy się od razu do pracy, bo czeka nas sporo roboty. - powiedziała radośnie.
Zasiadłam wygodnie w fotelu, przed lustrem, podczas gdy Lou ze swoimi asystentkami robiły mi makijaż, fryzurę, manicure i inne rzeczy, które miały sprawić, że będę dzisiaj błyszczeć. W ciągu trzech godzin zmieniłam się o sto osiemdziesiąt stopni. W lustrze nie widziałam szarej myszki, która mieszkała w Doncester, tylko pewną siebie, piękna kobietę.
- To jeszcze nie wszystko! - powiedziała podekscytowana Lou, machając mi przed oczami strojem na dzisiejszy wieczór. Gdy wyszłam z łazienki wszystkie asystentki oraz stylistka wytrzeszczyły oczy na mój widok.
- Wyglądasz nieziemsko! Lepiej niż nie jedna modelka! - powiedziała miła kobieta o blond włosach, która zajmowała się moim makijażem.
- Na prawdę, stoi przed nami prawdziwa gwiazda! - klasnęła w ręce, stylistka chłopców.
Nie pewnie podeszłam do lustra, przeglądając się w nim uważnie. Ekipa zrobiła kawał dobrej roboty.
- Dziękuje wam. - odwróciłam się nagle do nich wszystkich, uśmiechając się szczerze.
- Nie ma za co. - przytuliła się do mnie Lou. - Idź i podbij scenę! - uśmiechnęła się do mnie od ucha do ucha.
- Z minuty na minuty stresuję się coraz bardziej. - odrzekłam nerwowo, biorąc wdech.
Nagle do pokoju zapukał jeden z pracowników, ogłaszając, że zostało 15 minut do rozpoczęcia. Na ten dźwięk spanikowałam jeszcze bardziej.
- To my zostawimy cię samą. - mrugnęła do mnie jedna ze stylistek, wyprowadzając wszystkie pracownice.
Przez te kilka minut krążyłam po pokoju, zbierając siły. Ręce mi drżały, a nogi uginały się na myśl o tym, że mam wyjść na scenę, przed taką publiczność. Nie mogłam uwierzyć, że ten moment właśnie nastąpił. Usłyszałam nagle pukanie do drzwi, a po otworzeniu ich ujrzałam mojego Louis'a.
- Przepraszam, czy zastałem tutaj Cami....? - spojrzał niepewnie. - Camille?! - wytrzeszczył oczy.
- Tak, wiem - wyglądam inaczej. - podeszłam do mojego przyjaciela chichocząc nerwowo.
- Wy...wyglą... wyglądasz wspaniale. - przełknął głośno ślinę. - Na prawdę. - spojrzał na mnie od dołu do góry. - Ale przyszedłem tutaj w innej sprawie. Chciałem się spytać jak się czujesz przed koncertem. - uśmiechnął się do mnie troskliwie.
- Jestem zdenerwowana, zestresowana i panicznie się boję. - odrzekłam nerwowo.
- Będzie dobrze, masz mnie obok siebie, pamiętaj. - przyciągnął mnie do siebie, przytulając.
- Lou... - zaczęłam niepewnie.
- Ciiiii. - uciszył mnie. - Nic nie mów. To nie jest czas na poważną rozmowę, ale wiedź, że mi na Tobie zależy, bardzo. - powiedział cichym głosem.
- Mi na tobie też. - wtuliłam się jeszcze mocniej w niego. - I przepraszam za wszystko. - ledwo co powstrzymywałam łzy.
- Chodź. To jest twój czas. Daj z siebie wszystko, a fani cię pokochają. - wziął mnie za rękę, wyprowadzając z pokoju.
Gdy wszyscy dostaliśmy mikrofony, cała ekipa, choreografowie i inni pracownicy, którzy włączyli się w organizacje tego przedsięwzięcia ustawili się w duże, wspólne koło, po czym przemówił Paul.
- Nadszedł ten czas... Po sporym wysiłku, łzach oraz strachu, stoimy dzisiaj tutaj, wszyscy, gotowi by pokazać na co nas stać i udowodnić, że One Direction to zespół, który osiągnął szczyt swoich marzeń. Dziękuje wam wszystkim za ten czas. Każdy z was włożył w przygotowania sporo wysiłku, więc to nasze wspólne dzieło. Zwracam się teraz do was... i do ciebie Camille - zawładnijcie scenę i porwijcie tłum zabawą. Wiem, że jesteście w stanie to zrobić, więc pozostaje mi życzyć wam szczęścia! - powiedział Paul do wszystkich.
To już, nadszedł czas na najważniejszą chwilę w moim życiu... "To jest mój czas, pokaż na co się stać" - powtarzałam sobie, stojąc kilka minut przed rozpoczęciem koncertu...







wyszło jak wyszło, przepraszam. trochę mi się dłużyło to pisanie, ale w końcu coś wymyśliłam. efekty oceńcie sami - może teraz tak 40 komentarzy?
nie wiem kiedy następny, postaram się jak najszybciej.
jeśli są jakieś błędy - to przepraszam.
czekam na szczerze opinie :)
love you all, one thing.